Zapisz wszystko…

Zapisz wszystko…

Wiedza sama w sobie nie jest potęgą, staje się nią dopiero wiedza stosowana

– Autor nieznany

W polskiej kulturze, w której zostaliśmy wychowani, musimy uczęszczać minimum trzynaście lat do szkół. Uczą nas wielu ważnych spraw jednak nie uczą nas planowania, marzeń i czego chcemy od życia.

Nie możemy kontrolować tego, co dzieje się na świecie jednak możemy kontrolować nasze życie. Szczególnie to, jak reagujemy na to, co dzieje się w oparciu o to, co chcemy.

Zapisz wszystko co chcesz osiągnąć

Jeśli jesteś żonaty lub jesteś mężatką, zapewne przypominasz sobie ile wysiłku kosztowało przygotowanie wesela. Przypominasz sobie również, że zapisywaliście wszystko, co należało załatwić.

  • Dom weselny
  • suknia
  • ilość gości
  • kwiaty, orkiestra, fotograf i video filmowanie
  • kościół, transport, ile i jakie potrawy
  • itd

Wszystko było zapisywane na kartce lub w kalendarzu. Zapisywaliście wszystko z dokładnymi datami i godzinami. Wasz plan, wasze marzenia najpierw powstały w głowie, a następnie zaczęliście je realizować.

Teraz jest świetny czas na to, aby zaplanować kilka najbliższych miesięcy życia. Teraz jest czas na to aby zapisać, wszystko co chcesz osiągnąć.

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, pobierz teraz Darmowy Kurs 7 Kroków Planowania i Realizowania Celów.

zapisz-sie-darmowy-kurs-irekwrobel

Praktyka zapisywania jest potężnym narzędziem. Kiedy piszemy, zmuszamy się do myślenia, a przez to dajemy siebie aby tchnąć życie w to, co chcemy i jak chcemy. Gdybyś mógł lub mogła stworzyć swoje życie dokładnie takie, jak chcesz, to jak ono będzie wyglądać?

  • Gdzie chcesz mieszkać?
  • Co chcesz zrobić dla swojej pracy?
  • Jak chcesz aby wyglądał twój dom?
  • Jak chcesz żyć?
  • Czy chcesz wolności, stabilność, miłości, akceptacji, mądrości, uśmiechu na co dzień?

Zacznij pisać:

Zapisz wszystko co chcesz osiągnąć

Aby rozpocząć, po prostu usiądź, weź czystą kartkę papieru i zacznij od słów: Chcę„. Napisz wszystko, co przychodzi ci do głowy. Nie martw się o ortografię, interpunkcję lub gramatykę. Jeśli coś poszło nie tak, zacznij od nowa z napisem „chcę„.

Pamiętaj

Jesteś Odpowiedzialny za Własne życie!!! Jesteś artystą, który tworzy własne życie!!

dzien-2-zapisz-wszystko-co-chcesz-osiagnac-irekwrobel-pl

Jak Cie Widzą Inni – Czy Ciągle Się Tym Przejmujesz?

Jak Cie Widzą Inni – Czy Ciągle Się Tym Przejmujesz?

Jeśli ktoś mówi, że nie obchodzi go, jak cię widzą inni, to najczęściej oszukuje albo siebie, albo ciebie. Prawda jest taka, że większość z nas – mniej lub bardziej świadomie – przejmuje się tym, jak cię widzą inni. To część naszej natury. Chcemy być akceptowani, doceniani, zauważeni. I choć czasem próbujemy się z tego wyzwolić, to temat ten wraca do nas w różnych sytuacjach.

Jak Cię Widzą Inni – Czy Ciągle Się Tym Przejmujesz?

Nikt z nas nie jest całkowicie wolny od tej troski. Obserwuję to u siebie, u znajomych, u klientów. To powszechne zjawisko, które towarzyszy nam niemal codziennie:

  • Każdy chce wyglądać dobrze w oczach innych
  • Każdy stara się podkreślać swoje atuty (czasem bardziej, czasem mniej świadomie)
  • Każdy troszczy się o swój wizerunek
  • Każdy zastanawia się, jak cię widzą inni, czy budzi sympatię, zaufanie, szacunek

Dlatego właśnie powstały Facebook, Instagram, TikTok…

Jak-Cie-Widza-Inni-Irek-Wrobel-rozwin-skrzydla-

Portale społecznościowe w dużej mierze opierają się na naszej potrzebie akceptacji i bycia dostrzeżonym. Niestety, ta potrzeba może zamienić się w obsesję. Zamartwiamy się, czy ktoś kliknie „Lubię to”, czy dobrze wyszliśmy na zdjęciu, czy ktoś skomentuje nasz post. Pochłania to ogromną ilość naszej psychicznej energii.

Zamartwiamy się, bo nie chcemy zostać odrzuceni. Obawiamy się oceny, krytyki, śmiechu za plecami. A przecież prawda jest taka, że nie da się zadowolić wszystkich. Zawsze znajdzie się ktoś, komu nie przypadniemy do gustu – niezależnie od tego, jak bardzo się staramy. A mimo to nadal myślimy o tym, jak cię widzą inni.

Jak sobie z tym poradzić?

Nie chodzi o to, aby przestać się przejmować. Bo to niemożliwe. Ale możemy zmienić nasze podejście. Możemy nauczyć się rozpoznawać te myśli i nie traktować ich jako prawd absolutnych. To tylko myśli. Takie jak chmury – pojawiają się, płyną dalej. Nie musimy się ich czepiać.

Możemy spojrzeć głębiej – ponad nasze obawy – i zobaczyć w sobie to, co naprawdę ważne: naszą wartość, naszą dobroć, nasze intencje. Większość ludzi to osoby o dobrym sercu, które po prostu chcą być kochane, doceniane i szanowane. To naturalne, że chcemy być dobrze widziani. Ale warto, żebyśmy pamiętali, że nasza wartość nie zależy wyłącznie od tego, jak cię widzą inni.

Zobacz siebie takiego, jakim jesteś naprawdę

Zachęcam Cię, abyś dziś zatrzymał się na chwilę i zapytał siebie: kim jestem, jeśli odłożę na bok opinie innych? Jaka jest moja prawdziwa tożsamość, gdy przestanę martwić się o to, jak cię widzą inni? Prawda jest taka, że jesteś wartościowy już teraz. Nie musisz niczego udowadniać, ani zakładać żadnej maski.

To, że inni czasem nas krytykują, nie oznacza, że mają rację. To, że ktoś nas nie rozumie, nie znaczy, że jesteśmy niewarci uwagi. Często bardziej chodzi o ich własne lęki, kompleksy i ograniczenia niż o nas samych.

Jak Cię Widzą Inni – To Nie Twoje Zwierciadło

Opinie ludzi są jak lustra krzywego odbicia. Każdy patrzy przez pryzmat własnych doświadczeń, przekonań, emocji. To, co widzą, mówi więcej o nich niż o Tobie. Dlatego nie pozwól, aby cudze opinie definiowały Twoją wartość.

Zamiast tego, skup się na tym, co Ty o sobie myślisz. Na tym, co jest dla Ciebie ważne. Na tym, co chcesz wnieść w świat. To Twoje działania, intencje i serce są najważniejsze – nie to, jak cię widzą inni.

Podsumowując:

  • Nie da się całkowicie przestać myśleć o tym, jak cię widzą inni – ale można nad tym zapanować.
  • To, co myślą inni, nie definiuje Twojej wartości.
  • Masz prawo być sobą – autentycznym, prawdziwym, czasem niedoskonałym.
  • Prawdziwa siła pochodzi z akceptacji siebie, nie z dążenia do cudzych oczekiwań.

Pamiętaj: jesteś wystarczający. Już teraz. Bez względu na to, jak cię widzą inni.

Cliff Young – Zrobił To, Bo Nie Wiedział, Że Się Nie Da..

Cliff Young – Zrobił To, Bo Nie Wiedział, Że Się Nie Da..

Zacznę od tego: Nienawidzę Biegać. Naprawdę, k…a, nienawidzę tego. Znam ludzi, którzy nie mają dość tego gówna i nie myślą o niczym innym, jak tylko zdrowym odżywianiu – najlepiej prosto z farmy – koktajlach wegetariańskich i mówią o swoich ultra sztywnych schematach odżywczo-szkoleniowych.

Pomimo mojej własnej niechęci do biegania, udało mi się ukończyć kilka miesięcy temu, półmaraton. Pamiętam jak podczas tego biegu, czułem kłucie w klatce piersiowej a stopy odczuwałem tak, jakbym biegał po rozżarzonych węglach. Zobacz moją relację

I pomimo tego, że tak bardzo tego nienawidzę to jednak to robię. Jakby tego było mało, przygotowuję swoje ciało do startu w maratonie! Ponad 40 km biegu! Nie wiem, jak ja to wytrzymam.

Cliff Young – Zrobił To, Bo Nie Wiedział, Że Się Nie Da..

Cliff-Young-Zrobil-To-Bo-Nie-Wiedzial-ze-Sie-Nie-Da-Irek-wrobel
Jednak przeglądając internet, trafiłem na historię człowieka, który mając 61 lat!! stanął na starcie czegoś, co potocznie nazywa się Ultra Maraton. Prawdopodobnie najdłuższy maraton na świecie, który odbywa się w Australii na odcinku bagatela 544 mil (875 km).

Prawdziwy i w najczystszej postaci UltraMaraton! Wyścig nie odbywa się wokół toru czy boiska, lecz przez 875 kilometrów Australii. Od miasta Sydney do Melbourne. Jego wynik nie mierzy się w ilości kilometrów lecz ilości dni do zakończenia.

Prawdopodobnie najtrudniejszy Ultramaraton jaki kiedykolwiek został wymyślony w czarnych zakamarkach zaburzonego umysłu. Jakiś sadysta wymyślił bieg, który rozpoczyna się na parkingu centrum handlowego w Sydney w Australii, a kończy się na parkingu innego centrum handlowego, tyle tylko że oddalonego o prawie 900 km, Melbourne.

Oto mapa Ultramaratonu, która najprawdopodobniej jest podpisywana przed jego rozpoczęciem przez samych zawodników.


View Larger Map

Organizatorzy zdaje się wierzą, że zakaz odpoczynku i skrajne wyczerpanie w australijskiej przyrodzie, spowoduje śmierć kilku zawodników po drodze. Gdzieś czytałem, że przeciętny osioł powinien być w stanie przebyć taki dystans w 185 godzin, czyli około 8 dni.

Dla lepszego wyobrażenia sytuacji, światowej klasy uber, hiper, super android maratończyk, może zakończyć ten bieg, gdy przebiegnie półmaraton tam i z powrotem, i znów tam i z powrotem i tak w kółko przez 18 godzin, czyli jakieś 6 razy w ciągu dnia! Po czym idzie spać na około 6 godzin a następnie budzi się i robi to ponownie następnego dnia rano. Ja po swoim pół maratonie spałem około 12 godzin! i przez kilka dni nie mogłem normalnie chodzić!

To wyścig tak cholernie nie do zniesienia, że ​​nie można zaliczyć go jako sportu olimpijskiego. 875 kilometrów to droga ze Szczecina do Rzeszowa! Jednak co roku, około 150 osób staje na starcie tego morderczego wyścigu z nadzieją na wygraną $10.000.

Oczywiście biegacze ci nie starają się tylko o pieniądze, ale i dumę związaną z wygraną najbardziej intensywnego, testu wytrzymałości fizycznej. Twardzi faceci w wieku lat 20 do 30, w sile ich życia, utwardzeni przez lata szkoleń stają na starcie. Większość z nich ubrana w najnowszej generacji ultra, hiper aerodynamiczne stroje do biegów wyczynowych z bogatymi sponsorami za plecami.

A więc najsprawniejsze na świecie ludzkie ciała i najdoskonalsza na świecie technologia.
Aż tu nagle w 1981 roku, na starcie tego corocznego wyścigu, pośród największych biegaczy świata staje pewien facet:

Cliff-Young-Zrobil-To-Bo-Nie-Wiedzial-ze-Sie-Nie-Da-Irek-wrobel-2
Cliff Young, ponad 61 letni rolnik od ziemniaków. Starszy pan, który na linii startu pojawił się, w nie pierwszej nowości kombinezonie i kaloszach. Ktoś z dziennikarzy nawet zapytał go, co jeśli umrze z wysiłku po kilkuset metrach tego wyścigu. Powiedział im:

– Wychowałem się na farmie, gdzie nie mogliśmy sobie pozwolić na konie lub traktory. A gdy nadchodziła burza, musiałem biegać za stadem zwierząt aby zapędzić je do zagrody. Mieliśmy 2,000 sztuk bydła i około 2.000 akrów. Dlatego czasami musiałem biegać za stadem przez 2-3 dni. Wierzę, że mogę ukończyć ten wyścig, bo to przecież zaledwie dwa dni więcej biegu, niż mam na farmie..”

Oto, co starszy człowiek miał do powiedzenia dziennikarzom.

Tak było w jego przypadku a potem pistolet startera dał znać i ..facet zaczął biec

Wszyscy zawodnicy biegli przez niespełna 17 godzin pierwszego dnia. Potem nadeszła noc. Wyczerpani po 17 godzinach biegu maratończycy, którzy wyeksploatowali swoje ciała do granic możliwości, poszli spać. Wszyscy, z wyjątkiem jednego starszego pana.

Okazało się, że kiedy Cliff Young mówił dziennikarzom o tym, że gonił swoje stado przez trzy dni, miał na myśli, bieganie non stop, po własnych polach, przez trzy dni z rzędu. Bez zatrzymania się lub spania.

Kiedy reszta zawodników pewnego dnia obudziła się, i zobaczyła maleńki cień 61-letniego mężczyzny, biegnącego przed nimi, zdali sobie sprawę, że mieli kłopoty. Cliff Young, ubrany w kombinezon rolnika, u którego wcześniej zdiagnozowano zapalenie w większości stawów kończyn dolnych, właśnie wyprzedzał najlepszych sportowców na świecie.

Cliff Young powłócząc nogami po autostradzie, przez pięć dni, piętnaście godzin, cztery minuty, żywiąc się gorąca czekoladą, mlekiem i wodą, dotarł do mety jako pierwszy!

Pobił rekord wszech czasów Ultramaratonu Sydney – Melbourne. Gdy dostał czek na dziesięć tysięcy dolarów, powiedział organizatorom, że nie był świadomy wygranej. Potem powiedział, że czuł się źle, gdy tylko on otrzymał nagrodę pieniężną, podczas gdy wszyscy biegacze pracowali tak ciężko jak on, więc podzielił wygraną, równo pomiędzy wszystkich uczestników wyścigu.

Cliff Young stał się sławny w Australii w ciągu 4 nocy. Sześciodniowy bieg, nazwano jego imieniem. Trenerzy sportowi zaczęli studiować jego styl biegania. Okazało się niebawem, że jego styl był rzeczywiście jednym z najbardziej skutecznych sposobów biegania, przy zachowaniu największej energii. Niebawem trzech innych sportowców zastosowało jego technikę biegania i wygrali wyścigi w kolejnych latach.

Pan Young, który był w zasadzie starszym panem, w wieku 63 lat przebiegł 150 mil w ciągu 24 godzin. W 1997 roku próbował obiec Australię, aby zebrać pieniądze na bezdomne sieroty, ale wówczas 76 letni Cliff Young, odpadł po zaledwie …6250 kilometrów (3800 mil), czyli mniej więcej trzy razy ze Szczecina do Rzeszowa i z powrotem.

Zmarł w listopadzie 2003 roku, w wieku 81 lat. Jego gospodarstwo rolne wciąż działa. Podczas swojej kariery biegacza, pokonał ponad 20.000 kilometrów. Nigdy nie zatrzymał żadnej nagrody pieniężnej, a zawsze przekazywał je na rzecz organizacji charytatywnych lub znajomym jako prezenty.

 

 

Był przekonany, że jest bogaty, aż pojechali na wieś…

Był przekonany, że jest bogaty, aż pojechali na wieś…

Pewnego dnia bardzo bogaty mężczyzna postanowił pokazać swojemu synowi, jak wygląda życie tych, którzy nie są tak bogaci jak oni. Chciał, by chłopiec zrozumiał, jak wielkie mają szczęście, że żyją w dostatku i mają wszystko, czego dusza zapragnie. Postanowili więc wybrać się na wieś, by spędzić kilka dni z rodziną, która – według ojca – miała być biedna. Chciał udowodnić synowi, jak bardzo są bogaci w porównaniu do innych ludzi.

Był przekonany, że jest bogaty… dopóki nie pojechał na wieś

Przez trzy dni mieszkali na prostym gospodarstwie – bez luksusów, bez technologii, bez nowoczesnych udogodnień. Syn bawił się z dziećmi gospodarzy, jadł domowe jedzenie, kąpał się w strumyku i zasypiał pod rozgwieżdżonym niebem.

W drodze powrotnej ojciec zapytał syna:

  • Jak ci się podobała nasza wycieczka?
  • Było fantastycznie, tato!
  • I już teraz wiesz, jak żyją biedni ludzie? – zapytał z satysfakcją ojciec.
  • Tak, już wiem – odpowiedział chłopiec z uśmiechem.

Ojciec, spodziewając się potwierdzenia własnych przekonań, zapytał:

No to powiedz, czego się nauczyłeś podczas naszej podróży?

Syn odpowiedział z powagą:

  • Zobaczyłem, że my mamy jednego psa, a oni aż cztery.
  • My mamy basen w ogrodzie, a oni mają strumień, który nigdy się nie kończy.
  • My mamy lampiony, a im noc rozświetlają miliony gwiazd.
  • My mamy patio, a oni mają cały horyzont do dyspozycji.
  • My mamy mały kawałek ziemi, a oni pola, których nie widać końca.
  • My mamy służących, którzy nam pomagają, a oni pomagają sobie nawzajem.
  • My kupujemy jedzenie, oni je sami hodują i zbierają.
  • My mamy mury, które nas chronią, a ich chronią przyjaciele i sąsiedzi.

Ojciec zamilkł. Nie potrafił odpowiedzieć ani słowem. Nie takiej lekcji się spodziewał. Jego plan obrócił się przeciwko niemu – i być może właśnie w tej chwili nauczył się najwięcej. Po chwili chłopiec dodał:

Dziękuję, tato, że pokazałeś mi, jak bardzo jesteśmy biedni…

Co naprawdę oznacza być bogaty?

Ta historia w piękny sposób przypomina nam, że być bogaty nie oznacza mieć dużo pieniędzy, drogich rzeczy czy ekskluzywnych wycieczek. Bogactwo może przybierać zupełnie inne formy – bliskie relacje, wolność, zdrowie, spokój ducha i dostęp do natury. Można być naprawdę bogaty, nie mając konta pełnego zer.

Czy ten chłopiec był biedniejszy od dzieci na wsi? A może to właśnie one były naprawdę bogate – w miłość, wolność, radość z małych rzeczy i bliskość natury?

W dzisiejszym świecie często mylimy pojęcia. Być bogaty utożsamiamy z luksusem, ale prawdziwy luksus to czas dla bliskich, zdrowie, możliwość oddychania czystym powietrzem i widok zachodu słońca z własnego podwórka. Te rzeczy są bezcenne, a jednak dostępne dla wielu z nas każdego dnia.

Dlaczego warto przedefiniować pojęcie „bogaty”?

Warto zadać sobie pytanie: czy czuję się bogaty? Nie w kontekście finansowym, ale emocjonalnym, duchowym, społecznym. Czy mam przyjaciół, którzy mnie wspierają? Czy mam co jeść, gdzie spać i z kim porozmawiać, gdy mam gorszy dzień?

W tej historii ojciec chciał udowodnić swojemu dziecku, jak bardzo są bogaci. Tymczasem jego syn uświadomił mu coś zupełnie odwrotnego – że prawdziwie bogaty człowiek to ten, który potrafi cieszyć się z tego, co ma, który żyje w zgodzie z innymi i z naturą.

Nie musisz mieć wielkiej willi, żeby być bogaty. Możesz mieszkać w małym domu i codziennie patrzeć w niebo pełne gwiazd. Możesz jeść skromne posiłki, ale przy stole, przy którym słychać śmiech i rozmowę. Możesz być bogaty sercem, duchem i podejściem do życia.

Podsumowanie

Ta historia to piękne przypomnienie, że być bogaty to coś więcej niż mieć. To przede wszystkim umieć docenić to, co mamy. Czasami dopiero porównanie z innym stylem życia uświadamia nam, jak bardzo sami jesteśmy ubodzy… albo jak bardzo jesteśmy bogaci, tylko o tym zapomnieliśmy.

Doceniajmy proste rzeczy – czas, rodzinę, naturę, przyjaźń. W nich tkwi prawdziwe bogactwo, które jest w zasięgu każdego z nas.

 

Właśnie przebiegłem Półmaraton i co dalej…

Właśnie przebiegłem Półmaraton i co dalej…

Dokładnie 12 lipca zrealizowałem jedno z wielu wyzwań, które zaplanowałem sobie na ten rok – przebiegłem Półmaraton.

Półmaraton był dla mnie ogromnym wyzwaniem – jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie wyobrażałem sobie, że będę w stanie przebiec ponad 21 kilometrów. Wszystko zaczęło się od decyzji o zmianie stylu życia. Postanowiłem schudnąć i odzyskać formę. Moim celem było powrót do wagi sprzed lat – około 80 kg. Miałem do zrzucenia około 20 kg, co udało mi się osiągnąć w niespełna trzy miesiące. To właśnie wtedy pojawiła się myśl – skoro mam więcej energii, może czas na nowe wyzwanie? Padło na Półmaraton.

Dlaczego właśnie Półmaraton?

Podczas przeglądania internetu trafiłem na informację o zbliżającym się biegu w moim mieście. Pierwszy wynik w wyszukiwarce? Półmaraton. Pomyślałem: „Dlaczego nie?”. To był idealny cel, by sprawdzić swoją kondycję i przetestować siłę charakteru. Postawiłem sobie dwa proste założenia:

  1. Ukończyć cały Półmaraton, bez zatrzymywania się,
  2. Nie być ostatnim na mecie.

Skontaktowałem się z moim znajomym Arturem, który ma spore doświadczenie w bieganiu. Dał mi kilka cennych wskazówek, jak przygotować się do biegu. Miałem tylko trzy tygodnie na treningi, więc czasu było naprawdę mało.

Treningi i przygotowania

Codziennie wstawałem między 5 a 6 rano i biegałem, zanim zrobiło się gorąco. W lipcu temperatury często sięgały 25°C już o ósmej, co sprawiało, że trening był wymagający. Jednak postanowiłem nie odpuszczać – skoro już zdecydowałem się na Półmaraton, muszę dać z siebie wszystko.

Treningi były męczące, ale satysfakcjonujące. Z każdym dniem czułem się silniejszy. Gdy przyszedł dzień startu, stanąłem na linii mety z lekkim stresem, ale też z ogromną ekscytacją. Wiedziałem, że dałem z siebie wszystko w przygotowaniach i teraz czas pokazać efekty.

Dzień biegu

Start Półmaratonu był emocjonujący. Słyszałem bicie serca, widziałem skupienie w oczach innych uczestników. Biegłem, powtarzając w głowie rady Artura. Nie patrzyłem na czas, nie ścigałem się z innymi – moim celem było dotrwać do końca i nie być ostatnim.

Udało się! Przebiegłem cały dystans i co więcej – zająłem 426. miejsce na ponad 800 uczestników. Byłem w połowie stawki, co uważam za ogromny sukces, biorąc pod uwagę, że to mój pierwszy Półmaraton i miałem tylko trzy tygodnie przygotowań.

W tym miejscu chcę serdecznie podziękować Arturowi, którego pomoc i motywacja były dla mnie nieocenione!

Co dalej?

To nie koniec moich sportowych wyzwań. Po ukończeniu Półmaratonu wiem, że jestem w stanie osiągnąć więcej. Mam już kilka pomysłów na kolejne cele, którymi na pewno podzielę się w przyszłości. Ale jedno jest pewne – ten Półmaraton zmienił moje myślenie o sobie, o moich możliwościach i granicach.

W trakcie biegu, kiedy zmęczenie dawało się we znaki, przypomniałem sobie jedno zdanie, które bardzo mi pomogło:

To nie walka o czas ani o miejsce – to walka z własnym bólem. To tylko ból. Za godzinę odpoczniesz. To tylko ból…

Ukończony Półmaraton

Aby włączyć napisy w języku polskim, kliknij w Instrukcja w prawym dolnym rogu filmu.